…szczęście dla ludzkości, że nie możemy zmusić dzieci, by ulegały wpływom wychowawczym i dydaktycznym zamachom na ich zdrowy rozum i zdrową ludzką wolę. Janusz Korczak
Drodzy Rodzice,
skoro tu jesteście, to nie jest to przypadek. Chciałabym opisać Wam, najbardziej osobiście jak to możliwe, wizję tego miejsca, a jednocześnie misję, którą ma Planeta Fantazji Village Education oraz moją wewnętrzną motywację do jej tworzenia.
To nie jest pierwsza placówka edukacyjno – wychowawcza, którą tworzę. Szalenie dumna jestem z Przedszkola Planeta Fantazji w Ostrowi Mazowieckiej, cieszącego się ogromnym zaufaniem rodziców, gdzie pracują wspaniali pedagodzy, specjaliści oraz terapeuci. I z tego miejsca kłaniam im się nisko.
Prowadząc przedszkole, obserwuję rozwój dzieci i to, jaki wpływ ma na nie środowisko przedszkolne. Wiem, jak bardzo ważny dla rozwoju człowieka jest okres od narodzin do ok. 5 roku życia, kiedy kształtuje się aż 95% naszego mózgu. Ubolewam, że tak mało mówi się o tym nam – rodzicom, i o tym jak ten rozwój wspierać. Bo to wcale nie oznacza, że mamy w tym czasie wysyłać dziecko na mnóstwo zajęć dodatkowych. Czy wiecie, jak często dziecko chodzące na przykładowe karate w przedszkolu, nie chce w nich brać udziału, gdy właśnie przychodzi na nie czas? Dziecko, będąc w procesie, bawiąc się w najlepsze, budując z innymi dziećmi dach w swojej konstrukcji domu, wygrywając właśnie wyścig samochodzików albo po prostu – usypiając lale, nie chce tego przerywać „na już”. Tymczasem wszystko powinno – w sposób naturalny – wzbudzać w dzieciach zainteresowanie i działanie. Mieszkamy w stolicy, dzieci są tu teraz tak „przeładowane” otoczeniem: krzyczącymi reklamami, wydarzeniami, światłami, a to nie jest obojętne dla układu nerwowego dziecka. A układ nerwowy to przecież uczenie się, poznawanie, komunikacja, empatia, ciekawość, sen, odporność, rozwój. Dziecko nie zdąży wyobrazić sobie „obrazu” słów piosenki, a już podstawiamy mu gotowe rozwiązanie – obraz, film … Jaka jest więc praca rozwojowa? Uważam, że rolą pedagogów i przedszkola, jest mówienie Rodzicom, że przedszkole jest po to, by pokazać co MOŻNA robić, a dziecko wybierze co CHCE robić. Gwarantujemy, że uwadze Rodziców nie umknie wówczas to, co interesuje je najbardziej. Podobne zdanie mam na temat nauki języków obcych. Pragnę, by dziecko zostało otoczone językiem obcym – bo jak można nauczać przez 30 minut przedszkolaka języka obcego? Przecież posługiwanie się nim, jak narzędziem do poznawania świata, a nie traktowanie go jako celu nauczania samego w sobie, przynosi największą skuteczność. Dzieci poznają go intuicyjnie. Obserwują uważnie otoczenie i sytuacje, których opis przyjmują w sposób naturalny, bez względu na język w jakim jest wypowiedziany. Obserwują i zapamiętują – tak jak uczą się języka ojczystego i życia. Jest to najbardziej naturalny sposób uczenia się języka obcego. Na swoje 30 – 45 minut lekcji języka obcego nasze dziecko zapewne będzie miało jeszcze czas – w naszym systemie edukacji za parę lat 🙂 nie śpieszmy się tak zatem.
Nasze przedszkole ma taką właśnie misję. Niełatwą, bo niekoniecznie wpisującą się w powszechnie panujące trendy przedszkolne. Jestem mamą, pedagogiem, nie niosę krzykliwej reklamy, robię to na czym znam się najlepiej. Wiem, że właśnie teraz rodzic, inwestując w przedszkole, inwestuje w przyszłość swojego dziecka – bo ona kształtuje się w nim właśnie teraz, w tym wieku.
Uważam, że na rodzicach wywiera się presję nie tam, gdzie trzeba i – koniec końców – stajemy się dość często sfrustrowanym dorosłym, który chcąc pełnić swoją rolę doskonale, ma poczucie, że tych oczekiwań nie spełnia. Dorosłym, którego obserwuje dziecko , chłonące WSZYSTKO jak gąbka, uczące się życia poprzez taki obraz .
Rodzicem nikt się nie rodzi, my się nimi stajemy. Usłyszałam ostatnio piękne słowa: “wraz z dzieckiem rodzi się matka” a ja dodałabym, że na świecie pojawiają się Rodzice i ich nowe życie. A to nowe życie to nowe relacje. Nie tylko rodziców ze swoim dzieckiem, ale też ze swoimi rodzicami, którzy stali się dziadkami, z partnerem, którego poznajemy w nowej roli i również, a może przede wszystkim, relacje z samym sobą. Nagle okazuje się, że możemy mniej lub też więcej i inaczej niż mogliśmy lub chcieliśmy.
Jakby na to nie patrzeć i jak tego nie nazwać: ZOSTALIŚMY RODZICAMI i właśnie inne od tego momentu stało się WSZYSTKO. Chcę powiedzieć, że bycie mamą, rodzicem, nie jest czymś do czego można się w pełni przygotować. Jest to droga pełna niespodziewanych zwrotów akcji, z przypływem emocji, w których nie zawsze łatwo się odnaleźć. Dlatego, myśląc o tym miejscu, pragnęłam, byśmy dostrzegali w nim nie tylko tego małego człowieka, ale też rodziców. Pragnę, aby rodzice, w swej niezwykle trudnej roli, czuli się wspierani i szanowani, i to jest również nasza misja. By rodzice wiedzieli, że – przykładowo – nie zmagają się z okresem „buntu dwulatka”, a mają przed sobą dziecko, którego mózg nie jest jeszcze na tyle rozwinięty, by zrozumieć otoczenie, nas i nasze wymagania czy prośby. Musimy zdać sobie sprawę, że każde dziecko rodzi się towarzyskie, ciekawe i gotowe do odkrywania tego ogromnego świata możliwości i doświadczeń. Ono rozumie zwrot “nie ruszaj”, “nie dotykaj”, mimo to za kilka sekund znów sięgnie po tą rzecz, bo jego ciekawość jest wielka, a samokontrola po prostu jeszcze nie działa, jest niedostępna na tym etapie jego rozwoju. Swoją drogą – jak jest z naszą samokontrolą – mimo wieku? 🙂
Jako pedagog i terapeuta SI miałam możliwość poznania wielu teorii, metod i technik edukacyjnych. Każda z nich ma elementy warte uwagi, które służą dziecku. W swojej pracy pedagogicznej kieruję się aktualną wiedzą i zaleceniami psychologów i pediatrów oraz badaniami z neurodydaktyki. Uważam, że dobro i szczęście dziecka jest celem samym w sobie, najważniejszym. Inspiruję się różnymi nurtami pedagogicznymi, jednocześnie żadnego z nich nie uważam za jedyny słuszny. Gdybym jednak mogła, to z przyjemnością piłabym dobrą kawę z Jesperem Juulem, Marią Montessori i Lorisem Malaguzzim, słuchając wspólnie w radio audycji prowadzonej przez Janusza Korczaka, który jako głos „Starego Doktora” przekazywał przyjemne, ciepłe, uspokajające treści, głównie dla dzieci, ale też dla całych rodzin. Chłonęłabym ich energię, pasję i wymieniała doświadczenia albo – po prostu – słuchała w milczeniu. Mimo, że to oni zdecydowanie mocno stoją za moimi plecami, to jest jeszcze jedna ważna osoba w moim życiu, bez której nie byłoby nic – moja Mama.
Pierwszy nauczyciel przedszkolny, pierwszy dyrektor… gdy miałam lat 2. Zawsze pracowała przede wszystkim dla dzieci, z myślą o nich otwierała nowe ścieżki kształcenia, dawała nowe możliwości, tworzyła niesamowite rzeczy. Niesie ten kaganek oświaty do dziś. Pamiętam jak zawsze mówiła, że nie pozwoli, by któraś z nas – jej córek – poszła na pedagogikę. Tymczasem obie z siostrą ukończyłyśmy ten właśnie kierunek. Czy można wobec tego powiedzieć, że moja mama jest mało skuteczna? W zasadzie można wszystko, ale prawda jest taka, że ona ceniła to, jakie jesteśmy, którędy chcemy iść i kim chcemy zostać. Pozwoliła nam, byśmy były szczęśliwie. I o to szczęście się tutaj rozchodzi 🙂
Mój pomysł wywodzi się zatem z moich doświadczeń: poczynając od dzieciństwa przez okres szkolnej ławki – “na złość mamusi odmrożę sobie uszy” – studia, pracę, aż po najważniejsze – macierzyństwo.
Jestem mamą niespełna 3 letniej Hani i niespełna rocznej Helenki. Życie mnie nie zaskoczyło, bo znałam powiedzenie „myślałam, że o wychowaniu wiem wszystko… aż zostałam mamą” 🙂 Nie wiem nawet kiedy, ledwo półmetrowy człowiek, nie mający nawet zębów, zaczął decydować o tym, kiedy śpię, ile i czy w ogóle. Bycie mamą tych dwóch babeczek dało mi uczucie bezwarunkowej, wielkiej i obezwładniającej miłości. Dwie dziewczynki uczyniły mnie niewyobrażalnie silną i odważną kobietą – jestem mamą.
Kiedy podjęłam decyzję, by otworzyć to przedszkole Helena była w brzuchu, a Hania ustawiała ślimaki na osiedlu. Myślałam właśnie o nich, o ich starcie, o tym jak ważny jest to okres. Oczywistym jest, że chcę dać im to, co najlepsze.
Na etapie planowania Przedszkola i Żłobka Planeta Fantazji Village Education wiedziałam, że nie bez znaczenia jest dla mnie przestrzeń, w jakiej będą przebywały dzieci. W myśl „nie ma złej pogody jest tylko złe ubranie”, w mojej głowie dzieci, w skafandrach i żółtych kaloszkach, bawiły się w najlepsze. Marzyłam o wyjątkowej aranżacji, która będzie inspirowała do odkryć, badań i uczenia się. Mamy więc ogromny teren, ponad 2000m2 na naszą Wioskę. Budujemy stodołę edukacyjną, o której mogłabym pisać i pisać, bo jest moim pomysłem 🙂 ale nie starczyłoby tu miejsca (pełen opis jest na stronie), lada moment stanie zagroda dla zwierząt i będą zwierzęta rzecz jasna. Dzieci będą w dużej części dnia przebywać na dworze, będą miały duży plac zabaw, będą prowadziły własny warzywniak, będą patrzyły jak rosną pomidory, ogórki, jak zmieniają się pory roku. Pod drzewem, na pieńkach, będziemy im czytać książki i snuć razem opowieści.
Marzyłam, by stworzyć miejsce „bliskościowe” – otwarte na wszystkie emocje i potrzeby dziecka – w którym się je nazywa i oswaja . Miejsce, gdzie nie używa się języka przemocowego – “Nie rób tego! Nie wolno!”, gdzie nie stosuje się kar i nagród, za to dba o zdrowe granice i bezpieczeństwo dzieci.
Marzyłam o wyjątkowym podejściu nauczyciela do dziecka – obserwującym, wyczekującym, pełnym ufności w jego siły i możliwości.
Marzyłam o wyjątkowym sposobie jego pracy, realizowaniu obowiązującego programu nauczania, ale z działaniem wynikającym z zainteresowań dzieci. Marzyłam o wyjątkowych formach tej pracy, inspirujących do nauki, a nie nauczających, zachęcających dzieci, a nie podających gotowe odpowiedzi, oczekując wyuczenia się ich na pamięć.
Marzyłam o nauczycielu przewodniku, kompetentnym partnerze dzieci w ich rozwoju, który będzie wiedział kiedy nie tłumaczyć i nie nauczać, da za to chwilę na uważną obserwację, interakcję, która rodzi w dzieciach naturalny zachwyt. Jak już wspominałam dzieci mają ogromną potrzebę odkrywania i poznawania otaczającego je świata. Naszym – nauczycieli – zadaniem, jest tą ciekawość wspierać i pobudzać. To praca dla ludzi kochających dzieci, pełnych pasji, dobrze wyszkolonych i troskliwych. Właśnie tacy u nas są – najlepsi. Ich praca w naszej placówce będzie mocno wspierana, doceniana i szanowana, bo to trudna praca, wyjątkowa i odpowiedzialna. To też musimy pokazać Wam – Rodzicom i dzieciom.
Czy istnieje wystarczająco dobre miejsce dla mojego dziecka? Każdy z nas zadaje sobie takie pytanie. Oczywistym jest, że to co znajduje w naszych ramionach, spojrzeniach, słowach jest ponad wszystkim i nie do odtworzenia dla nikogo. Ja wymarzyłam sobie to miejsce, jako pedagog i mama. Chciałam tego dla swoich dzieci, zrobiłam to też dla Waszych.
Planeta Fantazji Village Education, to miejsce stworzone przez mamę i tu już postawię kropkę.
Ewelina Skalik-Kazulak